Jakie ma się ważenia po Rajdzie Katyńskim?
Ilu uczestników tyle zdań na ten temat, ale chciałbym podzielić się swoim.
Z jednej strony po to, by otworzyć temat, z drugiej aby być może dopomóc w podjęciu decyzji o uczestnictwie (lub nie) w Rajdzie tym, którzy jeszcze jej nie podjęli.
Rajd Katyński był dla mnie przygodą obfitą ze wszech miar w najróżniejsze odczucia. Od zachwytu, wzruszeń i szczęścia, po złość, rozczarowanie, żale do innych, ale także do siebie. Kiedy jedziemy spokojnie, świeci sloneczko, podziwiamy piękno przyrody - jest git. Serce w piersi rośnie. Odwiedzamy cmentarze, składamy kwiaty i zapalmy znicze, spotykamy się z Rodakami - łza kręci się w oku. Ale też czasami jedziemy w deszczu, zimno, rozkładamy namioty po ciemku w mokrym lesie, gubimy się na trasie, komuś zabrakło paliwa, tempo jazdy jest takie, że nie jednemu motocykliście włosy jeżą się na całym ciele - wtedy człowiek nieraz zadaje sobie pytanie "po co mi to było"...
Jakie wrażenia zostają? Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, z jakim nastawieniem zapisujemy się na Rajd. Kiedy kilka lat temu, kiedy zaczynałem śledzić wszelkie informacje dotyczące Rajdu, zauważyłem, że w dokumentach wymaganych do rejestracji uczestnictwa była deklaracja, iż uczestnik liczy się z tym, że wyprawa wymaga dużej odporności fizycznej i psychicznej. Pomyślałem sobie - co może wymagać składania aż takich deklaracji? No właśnie... Teraz już wiem.
Zawiedziony będzie każdy, kto zapisując się na Rajd nastawia się wyłącznie na turystykę, zwiedzanie, wypoczynek i dobrą zabawę. Oczywiście wszystkiego po trochu można zakosztować, jednak nie taki jest cel i charakter wyjazdu. Jedziemy po to by uczcić pamięć tysięcy naszych Rodaków, pomordowaych na tamtych ziemiach. Pokazać żyjącym, że pamiętamy, zamanifestować propagandzie prosowieckiej, że znamy prawdę i będziemy jej bronić. Rajd jest doskonałą okazją na zweryfikowanie swojej postawy patriotycznej, ale też sprawdzenia siebie, swoich umiejętności, tak radzenia sobie z motocyklem i ze sobą w nieraz w spartańskich warunkach, jak i umiejętności odnalezienia się we wspólncie, która niewątpliwie zawiązuje się na te kilkanaście dni.
Jakie wrażenia zostały? Różne. Na dzień dzisiejszy jestem zdania, że Rajd naprawdę wart jest tego wysiłku i poświęcenia, i bardzo chcę przeżyć go po raz kolejny.