Wyjechałem o siódmej nabity w „kondoma” i gumiaki, Zaraz za Rzgowem dogonił mnie na Elektrze Wojtek z Pabianic. A to twardziel jeden! Stanęliśmy na McDonaldsie, gdzie Wojtek umówił się z kolegami z Tomaszowa i po kwadransie było nas już trzech – honor Tomaszowa uratował Bogdan na Walkirii. Harleyowcy (sorry – „posiadacze Harleyów”) z „Weterana” nie dali się wygonić z ciepłych łóżek. No to Harley im w Davidson!
Na Stary Rynek w Częstochowie dopłynęliśmy koleinami „Gierkówki” na prawie 10-tą. I tu ... zaskoczenie! Tak na oko, było tu już jakieś 50 maszyn i co chwila dojeżdżały kolejne. W sumie na imprezę przyjechało ponad siedemdziesiąt motocykli, w tym trzy prowadzone przez kobiety. Brawo dziewczyny!

Parada, doskonale zabezpieczona przez policję przejechała Alejami Najświętszej Marii Panny, główną ulicą Częstochowy, ku Jasnej Górze. Kolumna zatrzymała się na chwilę pod pomnikiem marszałka Józefa Piłsudskiego, by u stóp posągu położyć wiązankę kwiatów. Huk silników i wrzask klaksonów zwracał uwagę przechodniów – podnosiły się parasole, ludzie z zaciekawieniem przystawali, uśmiechali się, machali nam, pozdrawiali, ... niektórzy robili zdjęcia. Czegoś takiego tu jeszcze chyba nie było.
Wiekową bramą wjechaliśmy na teren klasztoru i zaparkowaliśmy na wewnętrznym placu. Wielu ludzi tu już na nas czekało, w tym spora grupa „motocyklistów inaczej”, którzy przyjechali na Jasną Górę ... samochodami. No, dobre i to.


Uroczystej mszy świętej wysłuchaliśmy z prezbiterium, gdzie poprowadzono nas wąskim przejściem za ołtarzem. Wiszą tam wota ofiarne, tysiące plakiet dziękczynnych za cudowne uratowanie życia, przywrócenie zdrowia, ocalenie najcenniejszych wartości... Za wielowiekową opiekę Jasnogórskiej Królowej nad polskim narodem. Oto prawdziwe dowody niezwykłości i świętości tego miejsca.


Spoglądając w oblicze Czarnej Madonny, także my, motocykliści, dziękowaliśmy modlitwą, za opiekę i ratunek w ciężkich chwilach, których nie szczędzi nam codzienność. Główny organizator imprezy, kol. Wiktor Węgrzyn, doświadczył tej opieki w sposób najbardziej bezpośredni. W zeszłym roku uczestniczył w groźnym wypadku – jego motocykl uległ kompletnemu rozbiciu a on sam wyszedł z tego bez szwanku. Toż to cud prawdziwy. Podczas tej mszy, Wiktor przekazał uroczyście Jasnogórskiej Pani piękne votum dziękczynne w postaci odlanej ze srebra plakiety.
Po mszy, Przeor Jasnogórskiego Klasztoru osobiście dokonał uroczystego poświęcenia naszych motocykli.

Zwiedziliśmy też muzeum urządzone w pomieszczeniach dawnej klasztornej drukarni, zlikwidowanej przez Rosjan w 1864 roku. Ekspozycja poświęcona jest głównie 600-letniej obecności Cudownego Obrazu w Sanktuarium a bogata kolekcja obrazów, w większości autorstwa malarzy paulińskich, ukazuje działalność Zakonu na przestrzeni ponad 700 lat jego istnienia. Spora część prezentowanych zabytków ukazuje działalność artystyczną jasnogórskich Paulinów w XVII i XVIII wieku. Na szczególną uwagę zasługują dokumenty fundacyjne księcia Władysława Opolczyka z 1382 roku oraz króla Władysława Jagiełły z 1393 roku, wota więźniów z obozów koncentracyjnych Dachau i Oświęcimia, medal Nagrody Nobla Lecha Wałęsy oraz dary Jana Pawła II - figurka Matki Bożej z kości słoniowej, pastorał i dwa kielichy. W centralnej gablocie umieszczone są trzy spośród siedmiu sukienek zdobiących Cudowny Obraz Matki Bożej. Muzeum prezentuje też bogatą kolekcję instrumentów muzycznych kapeli jasnogórskiej, zwłaszcza dętych, jakich do dziś używa się podczas ceremonii odsłonięcia i zasłonięcia Cudownego Obrazu.

Wielka szkoda, że pogoda nie zachęcała do spaceru po wałach i obejrzenia jasnogórskiej golgoty. No cóż pozostaje nadzieja, że za rok aura okaże się łaskawsza dla motocyklistów. Kolega Wiktor Węgrzyn i prowadzone przez niego stowarzyszenie „Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński” obiecuje, że wpisze na stałe tę pielgrzymkę do kalendarza imprez Polskiego Ruchu Motocyklowego. Imprezę pomogli zorganizować policjanci z Częstochowy oraz z Komendy Głównej Policji w Warszawie a także działacze stowarzyszenia „Rodzina Policyjna”. Serdeczne dzięki!
Wyjeżdżałem z Jasnej Góry w nastroju jakiegoś radosnego wyciszenia... To, co czułem, trudno opisać... Mimo wciąż padającego deszczu, snującej się miejscami mgły i zimna przemokniętych rękawic, było mi jakoś lekko na duszy. Kilkanaście kilometrów za Częstochową przestało padać a gdy wjeżdżałem na ulice Łodzi, zza chmur wyjrzało słońce. Sezon 2004 został otwarty.
Tekst i zdjęcia: Piotr „Besa” Czech - biuletyn „MOTOCYKL MOJE HOBBY” nr 3/2004