Na trasie rajdu nie obyło się bez przygód. Kapeć w tylnej oponie draga naszego grupowego (fioletowi) naprawiony został przez chłopaków z lwowskiego LIONS MC. Przywieźli narzędzia, na ulicy zdemonowali koło i zabrali do naprawy. Wcześniej pomoc oferował starszy pan. Niestety warsztat do ktorego zaprowadził nas polski lwowiak był nieczynny. Z grupą MC zwiedziliśmy kawałek Lwowa łącznie z górą zamkową łamiąc obowiązujące zakazy wjazdu...
Przed knajpą w Zbarażu staruszka chwiejąca się na nogach podeszła do nas z dokumentami nadania karty Polaka. Prosiła o pieniądze na podróż do Polski. Szybka zbiórka w grupie i kobieta oprócz hrywien otrzymała od nas konserwy i cóś tam jeszcze...
Pod Hutą Pieniacką spotkaliśmy na skrzyżowaniu polskie zakonnice. Wskazały dalszy kierunek jazdy. Wjechaliśmy w szutry. Gdzieś z zagrody wyjechała furmanka. Woźnica próbował ustawić wóz w poprzek drogi. Wnet naszą drużynę wyprzedziła łada. Pędziła wariacko po lewej wzniecając tumany kurzu zasłaniającego drogę. Nie dało się ukryć, że kierowcy bardzo na tym zależało...
Jako pierwsi wyjeżdżamy z Kijowa. Tuż za miastem milicjaniery robią nam szlaban. Mamy czekać na pozostałą część rajdu. Przekupuję ich naklejkami, wy nas nie widzieli. Zgadzają się, ale ktoś z naszych w międzyczasie zawrócił zatankować paliwo. Kiedy wrócił milicjaniery rozmyślili się...
W Charkowie na światłach pytaliśmy przygodnych kierowców o drogę do naszego konsulatu. Kierowali nas właściwie. Po drodze przejechaliśmy przez plac Wolności. Mały przystanek i parę fotek. Okazuje się, że to największy plac w Europie...
Zaraz po przekroczeniu rosyjskiej granicy, na stacji paliw zaczepł mnie dziennikarz. Widać, że miał interes do nas bo nie tankował auta. Proponował interwiu w biełogrodzkiej tv. Grupowy radził zachować ostrożność. Facet pytał o Katyń. Umówiłem się z nim centrum Biełogrodu choć nie mieliśmy zamiaru tam jechać. Opowiedziałem mu o zamiarze zwiedzenia pięknej Rosji, o uroczystościach na charkowskich Piatichatkach i wiązankach polskich kwiatów pod pomnikami armii radzieckiej w Polsce. Uśmiechnął się tylko...
Na stacji paliw pod Tułą poznaliśmy parę narzeczonych. Namówili nas do odwiedzenia muzeum samowarów w Tule. Jechali przed nami ładą z mrugającymi światłami awaryjnymi. Jadąc za nimi, wylądowaliśmy w Jasnej Polanie. Piękne miejsce. To posiadlość rodowa Lwa Tołstoja. Zwiedzając skansen, gościu przebrany w ludowe szaty żądał od nas rubli za wspólną fotkę. Podziękowaliśmy pięknie. Kiedy wracaliśmy, propozycja padła ponownie, ale już za darmo. Dla zasady nie skorzystaliśmy. Na miejscu poznaliśmy Olgę, dystyngowaną, pięknie ubraną mieszkankę Moskwy. Jak zwykle w takich sytuacjach ( rozmowach) między wierszami słychać...pretensje do Polaków. Ten wątek uciąłem szybko pytaniem: kiedy zlikwidujecie dla nas wizy? My na zachód Europy jeździmy bez paszportów...
Wcześniej na punkcie granicznym podjeżdża do mnie rosyjski bajker z Syberii. Przejechał 27000 kaemów. Wracal do domu.. Ktoś zrobił nam wspólne zdjęcie, chciał mi dać mapę Petersburga, ale taką miałem. żałuję, że zatraciłem adres do niego...
W Smoleńsku siedliśmy z Markiem na posągu z brązu, łosiu Hermana Geringa. To zdobycz wojenna Rosjan ustawiona na pamiątkę w parku. Szukamy jedzenia, tam gdzie nie ma kolejki. Przy budce z hotdogami młody Rosjanin z żoną i dzieckiem sugeruje nam co warto zjeść. Posilamy się wspólnie z nimi przy stoliku na powietrzu. Opowiada, że mówiono o naszym rajdzie w miejscowej tv. Dziecku dajemy czekoladę i ruszamy w miasto...
Na placu w Petersburgu pogubiłem chłopaków. Sądziłem, że skierowali sie do palacu zimowego. W połowie drogi zatrzymała mnie kobieta u której kupiłem pamiątki. Pan, kolegi poszły w tamtą stronę, pokazała uliczkę w oddali. Wcześniej zaczepił nas orszak ślubny i goście weselni. Szampan i wspólne zdjęcie. Gdzieś zakręcił się przy nas Białorusin. Młody chłopak z Mińska chwalił się swoim motorem. Dałem mu naklejkę naszej grupy. Cieszył się jak dziecko...
W Tartu poznaliśmy bajkerów z PIRATICA MC. Estończycy zaprosili nas do swojej siedziby. W pięknym klubie skorzystaliśmy z prysznicu. Wcześniej
wypiliśmy z nimi po jednym małym ...czarnego ginu. Bajker odprowadził nas na motorze do obozowiska poza miastem, a następnie przyjechał jeszcze raz w środku nocy, przywożąc pozostawiony portfel z pieniędzmi...